O ludziach o wielu twarzach

Czasami obcowanie z pewnymi ludźmi przysparza nam kłopotów. Czujemy, że coś jest nie tak, że kontakt nie jest autentyczny, czasami czujemy się oszukani. Każdy człowiek ma wiele twarzy, jest inny w relacji z różnymi ludźmi, przywdziewa maski w różnych celach: czasami, żeby oszukać – wtedy jest to intencjonalne i manipulacyjne, ale czasami żeby się obronić, nie dać się skrzywdzić. Skrywany wewnątrz lęk przed odrzuceniem, ośmieszeniem bądź krytyką nie pozwala pokazać się prawdziwym.

Kiedy poznajemy drugiego człowieka, nie wiemy kim jest i jaki jest. Przyglądamy się, czasami sprawdzamy czy do nas pasuje. Każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony – my również. Na początku znajomości pokazujemy tylko jakąś część siebie, mały skrawek, patrząc uważnie czy możemy pozwolić sobie na więcej. Z czasem pozwalamy sobie na większe odkrycie. Musimy wziąć pod uwagę fakt, że poznając drugiego człowieka sami nieświadomie projektujemy na niego swoje myśli, odczucia i swoje oczekiwania. Patrzymy nie tylko przez pryzmat tego jaki jest, ale jaki chcielibyśmy żeby był i wtedy możemy pomijać ważne fakty i okoliczności, które czasami fałszują nam obraz danej osoby. Może to potem być źródłem zawodu i rozczarowania: „Myślałem, że ten ktoś jest inny”.

Każdy człowiek ma wiele twarzy. Jesteśmy inni dla przyjaciół, inni dla szefa, a jeszcze inni dla zupełnie obcych ludzi. Być może mamy też twarz, której nie pokazujemy nikomu. Tylko w samotności sami ze sobą potrafimy być naturalni i bez masek. Myśl, że ktoś mógłby nas takimi zobaczyć budzi lęk potęgowany myślami, że takiego „mnie” nikt by nie lubił i nie zechciał. Być może mamy też twarz, której sami nie znamy, gdyż okupiona jest tak dużym wstydem przed samym sobą, że spotkanie z taką nieakceptowaną częścią siebie staje się niemożliwe. Mówimy wtedy o stłumionej części siebie, która kiedyś w dzieciństwie była odrzucona i nieakceptowana przez rodziców lub opiekunów i dziecko nauczyło się wypierać tą część siebie do nieświadomości.

Jedno jest pewne niezależnie jaką maskę ludzie zakładają i przed kim, fałszują obraz rzeczywistości tego kim naprawdę są. I choć życie w społeczeństwie zmusza do odgrywania pewnych ról i zakładania masek powoduje to, że czasami gubimy prawdziwych siebie i nie wiemy już kim naprawdę jesteśmy. Wiemy kim chcielibyśmy być, ale kim jesteśmy już nie. Jeśli maski przyklejone są od najmłodszych lat to zobaczenie kto jest pod maską może okazać się trudnym procesem wymagającym pracy psychoterapeutycznej i spotkania się w sobie z wieloma lękami a czasami i wstydem, a to niełatwy proces. Są osoby, które przywdziewają nowe maski jak aktorzy w teatrze wcielający się co rusz w postać nowego bohatera. Okłamują tym innych, ale przede wszystkim samego siebie. Nigdy nie mogą być szczęśliwi, czują się zmęczeni odgrywając kolejne życiowe role. Dlatego warto jest rozpoznać swoje maski. Zadać sobie pytanie kiedy ja zakładam, jakie one są, jaki wtedy jestem i podjąć próbę zobaczenia tego kim jestem bez maski.

Istnieje wiele masek zakładanych przez ludzi, ale dwie z nich są najbardziej widoczne i najczęściej przywdziewane. Można by je określić mianem : maski „tancerza” i „biduli”. Osoba zakładająca maskę „tancerza” pokazuje światu siebie szczęśliwego, radosnego, zawsze uśmiechniętego, pełnego energii. „Tańczy” przed innymi uwodząc swoim optymizmem, pokazuje „zobacz jaki jestem szczęśliwy, jakie mam dobre życie, nie mam żadnych kłopotów i trudności”. Za taką fasadą często kryje się jednak dużo smutku. Maska „biduli” pokazuje światu coś innego: „zobacz jaki jestem biedny, jakie mam ciężkie życie”. Dana osoba płacze i użala się nad sobą, wchodzi w rolę ofiary. Chcąc przyciągnąć czyjąś uwagę i zainteresowanie czasami symuluje objawy chorobowe. Boi się odrzucenia, jednocześnie się na nie skazuje, gdyż po pewnym czasie inni nie mogą znieść takiej postawy. Im większy jest deficyt uwagi i miłości z dzieciństwa tym mocniej przywdziewa wyżej opisane maski, a tym samym ma większe trudności z określeniem swojego prawdziwego Ja. Zakładanie masek jest bardzo wyczerpujące i energochłonne, wymaga bardzo dużego nakładu energii. Dlatego takie osoby często są zmęczone, wyczerpane pomimo braku realnego uzasadnienia dla zmęczenia.

Pamiętajmy jednak, że ludzie zakładają maski nie dlatego, że tak lubią tylko dlatego, że tak się kiedyś w dzieciństwie nauczyli. Czasami był to jedyny sposób na przetrwanie. Zaczęli je zakładać, ponieważ bliskie osoby nie akceptowały ich takimi jakimi są. Ludzie zakładają maski, bo się boją: odrzucenia, krytyki, nieakceptacji i boją się zmierzyć z tym lękiem. Wolą ukrywać siebie prawdziwego niż spotkać się z silnym strachem, który mówi im „ nikt cię takiego nie pokocha, nie polubi, takiego jaki jesteś nikt cię nie zechce”. Boją się, bo takie mają doświadczenie w relacji z bliskimi osobami, bo już to kiedyś słyszeli albo czuli. Żeby móc żyć bez masek trzeba pokochać siebie, uwierzyć w siebie, poczuć swoją wartość. Uwierzyć, że jestem wystarczający do kochania taki jaki jestem. Ale najpierw musi przyjść akceptacja siebie samego i swoich niedoskonałości. Uznanie swoich zasobów i akceptacja wad.

Kiedy poznajemy kogoś kto świadomie bądź nieświadomie żongluje swoimi maskami przywdziewając raz jedną a raz inną możemy się pogubić. Obcowanie z takim człowiekiem może być bardzo trudne i wyczerpujące. Możemy przeżywać złość i rozczarowanie. Trudno z kimś takim pogłębić relację i kontakt. Jeśli uznamy, że taka relacja nam nie pasuje warto się wycofać, zadbać o siebie. Ale jeśli taka sytuacja powtarza się w naszym życiu i często „trafiamy” na ludzi którymi się rozczarowujemy to warto zadać sobie pytanie: „Dlaczego wybieram takich ludzi, którymi się często rozczarowuję?…”. Warto stawiać sobie pytania, to one przyczyniają się do własnego rozwoju i lepszego rozumienia siebie.

Autor: Aneta Janiak-Olejnik, psycholog, psychoterapeutka, właścicielka gabinetów psychologicznych SOMATIC